Hemp Gru - Kiedy ojciec opowiadał mi o życiu...
Komentarze: 0
Pamiętacie te czasy jak wasi ojcowie sadzali Was na kolanach i opowiadali jak to było kiedyś i jak jest teraz? Ja pamiętam, przede wszystkim dlatego, że mój ojciec jest bardzo sentymentalnym i prawionym gościem. Wkurza go system i dlatego też stało się tak a nie inaczej, że zapoznał mnie z Hemp Gru.
Synu, poznaj warszawskich raperów z ulicy, którzy szczerze Ci opowiedzą co jest problemem i co gryzie mnie i innych dobrych ludzi. I tak mijały lata, od „Klucza” zagłębiałem się w twórczość Hemp Gru, poznawał ich podwórkowy styl, antysystemowe podejście i szczerość. Potem była „Lojalność”, była też „Jedność”, ale nie zabrakło również „Braterstwa”. Dzięki nim poznałem lojalnych kumpli, złapałem świetny kontakt z ojcem, razem jeździliśmy nawet na koncerty Hemp Gru. Myślę, że jak kiedyś doczekam syna to też wychowam go na tych wartościach jakie przekazał mi ojciec i tak samo jak on zapoznam go z twórczością warszawskiego składu Wilka i Bilona. Będę wtedy dumnym ojcem i nie zarzucę sobie, że nie pokazałem chłopakowi co w życiu ważne.
Siema, nie wiem, czy u Was po świętach ta sama porażka co u mnie… Zamówiłem od groma ciuchów, a dziś się martwię czy w nie wlezę. W ogóle patrzę za okno, a tam śnieg, rozumiecie?! Wiosna dawno zawitała, a ja wyjąłem z szafy kurtkę zimową, bo nie da się żyć. Porażka straszna. Dobra, wracając do ciuchów, zamówiłeś rzeczy od New Bad Line, standardowo, bo wiem, że inwestuję w jakość. Wpadła granatowa bluza z kapturem, okulary przeciwsłoneczne z filtrem UV (ciekawe, przed czym będą mnie chronić, bo patrząc na ten śnieg, to zaczynam wątpić w słońce), zamówiłem też dwie pary spodni i czapkę.
Ile razy zdarzyło Wam się oglądać pijanych artystów na scenie? Mi wielokrotnie, ale to już czasami robi się nudne. Czekasz na koncert, wychodzi nawalony jegomość i całą zabawę bierze w łeb… Chociaż wyczyn Piha z 2011 roku na Kempie nie był chyba aż tak tragiczny. Przynajmniej nie ten.
Jak człowiek może przejść szybką metamorfozę, inspirując się tylko jedną osobą. Krótka, lakoniczna historia mojego kuzyna, który w przeciągu trzech lat zmienił się z cherlawego techno chłoptasia w grubego fana rapu. Inspiracją dla niego był nie kto inny jak sam Tede. Któregoś słonecznego popołudnia Adrianowi wpadła w ręce płyta „S.P.O.R.T.” i tak do dziś dzień w dzień, od rana do nocy zza szyb jego auta, w który de facto spędza 90% swojego życia, dochodzą dźwięki z krążków rapera. Kiedy wybadaliśmy ze znajomymi, jak bardzo młody zafascynował się jego twórczością, postanowiliśmy kupić mu na urodziny, jego wtedy najnowszą płytę, „Nastukafszy...”.